poniedziałek, 18 listopada 2013

Chapter 5

Bywają w życiu człowieka chwile gdy nogi uginają się nagle, jakby były z waty, i jedyne, czego naprawdę się pragnie, to uciec nie oglądając się za siebie. - Gustaw Herling-Grudziński



Lałam w siebie alkohol litrami. Tańczyłam , flirtowałam z jakimiś typami i piłam. Zrodziła się we mnie myśl o ucieczce. Przecież mogę to zrobić . Teraz kiedy mnie zostawił...
Wiem , że jestem kompletnie pijana , ale to nie ma nic do rzeczy. Przedarłam się przez tłum ludzi i dostałam się do kuchni. Na kuchennym blacie leżała moja torebka. Szybko przerzuciłam ją sobie przez ramię , zwinęłam ze stołu dwie 0,7 i udałam się w stronę wyjścia. Przy drzwiach na wieszaku wisiał mój płaszcz. Sięgnęłam po niego i wyszłam na zewnątrz. Ledwo stałam na nogach . Każdy krok był dla mnie dużym wyzwaniem.
- Hej mała ! - przestraszona odwróciłam się za siebie 
Na szczęście nie był to ani Horan , ani Lou ani Harry.
- Czego ? - burknęłam zniecierpliwiona 
Nieznajomy chłopak podrapał się po głowie.
- Jesteś kompletnie pijana. - stwierdził - chcesz wracać sama do domu ? 
Wzruszyłam ramionami. Było mi już wszystko jedno. Chciałam tylko wydostać się z tej dziury.
Popatrzyłam na niego nieprzytomnym wzrokiem.
- Ktoś może cię zgwałcić ... porwać - zrobił się nagle poważny.
Podeszłam do niego chwiejnym krokiem , położyłam palec wskazujący na jego klatce piersiowej  i zaśmiałam się szyderczo .
- Ktoś już to zrobił - wyciągnęłam z torebki 0,7 , odkręciłam butelkę i pociągnęłam z niej dużego łyka.
Szatyn przyglądał mi się z szeroko otwartymi oczami . Nie za bardzo wiedział o co mi chodzi .
- Chodź .. - zwrócił się do mnie - zawiozę cię do domu.
Pokiwałam przecząco głową.
- Ja cię w ogóle nie znam - pociągnęłam kolejnego łyka z butelki 
- Jestem Liam - chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę czarnego mercedesa - Nie chcę cię mieć na sumieniu . 
Poddałam się. Chłopak otworzył przede mną przednie drzwi i pomógł mi wsiąść do auta  .
Nie pomyślałam o tym co może się stać . Nie pomyślałam , że może mnie zgwałcić lub znów gdzieś wywieść  . Może to przez ten alkohol . 
Byłam tak pijana , że prawie wcale nie kontaktowałam. Zdążyłam tylko podać Liamowi  mój adres , wypić jeszcze trochę wódki i odpłynęłam. 
Nie mam pojęcia jak znalazłam się w swoim łóżku , ale będę wdzięczna do końca mojego krótkiego życia Liamowi za to , że pomógł mi wrócić do domu .

Obudziłam się około 10 rano . Nie mogłam uwierzyć , że jestem w swoim łóżku , w swoim pokoju .Głowa mi pękała , było mi niedobrze i straaasznie mnie suszyło . Powoli wstałam z łóżka , narzuciłam na siebie jakiś sweterek i zeszłam na dół. Dziwne było to , że dom był pusty .
Nagle dotarło do mnie , że gdyby moi rodzice zobaczyli mnie wczoraj w takim stanie to nie byłoby przyjemnie. Uśmiechnęłam się sama do siebie . Byliby źli  . Okropnie źli . Ale to bez znaczenia. Ktoś taki jak ja nie musi przejmować się konsekwencjami . Skoro jeszcze nie zrobili mi awantury to pewnie są w pracy i nie wiedzą w ogóle , że wróciłam .





Około godziny 13 usłyszałam zgrzytanie klucza w zamku. Drzwi wejściowe otwarły sie a do domu weszli moi rodzice. Jak zawsze pełni życia , zawzięcie o czymś dyskutujący. Wstałam z sofy na której spędziłam dwie godziny leżąc i patrząc w sufit.
Podbiegłam do drzwi i uściskałam zszokowaną mamę , a potem tatę.
- Vivi ! - zawołała moja rodzicielka - już jesteś !
Tata tulił mnie do swojej piersi i głaskał po głowie.
- Co jest myszko ? - uśmiechnął się od ucha do ucha - stęskniłaś się ?
- Nawet nie wiecie jak bardzo - niekontrolowana łza spłynęły po mojej twarzy. Myśl , że mogłam ich stracić przedwcześnie , bez pożegnania napawała mnie przerażeniem.
- Tak bardzo was kocham - pociągnęłam mamę za rękę tym samym sprawiając , że stanęliśmy wszyscy w grupowym uścisku.
- Kochanie może zrobię herbatki i opowiesz nam jak było u cioci Elizabeth hmm ? - zaproponowała moja mama
Pokiwałam głową i udałam się z tatą do salonu . Usiedliśmy na sofie i włączyliśmy jakąś starą komedie , która rozbawiła nas do łez. Mama przyniosła herbatę , opowiedziałam im bajkę jak to cudownie było mi u cioci El. Łyknęli wszystko co im powiedziałam. Nie chciałam psuć tej chwili. Nareszcie czułam się bezpiecznie . Od moich rodziców biła bezwarunkowa miłość i troska o mnie . Może wszystko będzie dobrze ? Po wydarzeniach ostatnich dni nie sądziłam , że będę jeszcze kiedyś siedzieć i spędzać tak beztrosko czas. Komedia , rozmowa i herbata ... Chyba tego mi było trzeba by zapomnieć o chorym psychopacie , który próbował mnie zgwałcić.

Po około dwóch godzinach w salonie z rodzicami zmęczenie dało mi się we znaki.
- Vi ? - zwrócił się do mnie mój tata - idz się połóż skarbie . Wyglądasz na wykończoną.
Odgarnął mi zabłąkany kosmyk włosów za ucho.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się słabo.
Jak dobrze być znowu w domu . Ludzie nie doceniają tego co mają , dopóki los nie wydrze im wszystkiego siłą .
- Skarbie , jutro idziemy do doktora Shermana - odezwała się moja mama
A tak.. Wszystko byłoby pięknie . Byłoby ....
 Byłoby , ale nie w tym życiu . W tym życiu jestem tylko nieuleczalnie chorą nastolatką , której przeznaczeniem jest śmierć.
Pokiwałam ze smutkiem głową i udałam się do swojego pokoju.
Wzięłam długi prysznic . Czułam jak gorąca woda zmywa ze mnie całe zło , które spotkało mnie dotychczas.  Po wyjściu z kabiny prysznicowej ubrałam sie , związałam włosy w niechlujnego koka i położyłam się do łóżka.
Leżałam i przyglądałam się swoim dłonią . Byłam strasznie chuda . Moje palce przypominały patyki.
Blada skóra wydawała mi się teraz niemal przezroczysta .
Może wpadam w paranoję , ale niemal czułam jak w moich płucach gromadzą się komórki nowotworowe . Już niedługo nie będę mogła oddychać .Wszystko się skończy. Ja się skończę.
Westchnęłam . Już chyba pogodziłam się z moim przeznaczeniem .  Jedni umierają , żeby inni mogli żyć . Takie jest prawo natury ..




Siedziałam w gabinecie pana Shermana i czekałam na wyniki badań . Jedyne za czym nie zatęskniłam podczas pobytu u tego cholernego blondyna był szpital. Rzygam szpitalem , rzygam lekami i badaniami . Na szczęście chemioterapia nie odnosiła żadnych skutków i została przerwana. Dzięki temu cholerstwu moje długie niegdyś włosy , dziś sięgały mi do ramion . To i tak dobrze . Przynajmniej nie muszę nosić już tych drapiących w głowę perułek .
- Vivienne ! - Pan Sherman uścisnął mnie serdecznie - Bardzo dobrze wyglądasz !
Uśmiechnęłam się do niego . Ten człowiek sprawiał , że nawet gdy świat ci się walił , mimowolnie się do niego uśmiechałeś.
Usiadł na swoim fotelu i zaczął przeglądać jakieś papiery .
- No cóż - zaczął - Mam dobre wieści .
Spojrzałam na niego pytająco .
-Ostatnio powiedziałem , że został ci miesiąc życia
Kiwnęłam głową .
- Cóż ... - spojrzał mi głęboko w oczy - Zostało ci więcej niż miesiąc .
Zakryłam usta dłonią . Z oczu zaczęły płynąć mi łzy szczęścia. Nie mogłam w to  uwierzyć .
- Nie mogę dokładnie stwierdzić ile - zrobił się nagle poważny - wiem tylko , że zostało ci po prostu więcej czasu . Dwa , trzy ... cóż może nawet cztery lub sześć miesięcy .
Wstałam z krzesła i rzuciłam się na lekarza . Uścisnęłam go z całej siły. On głaskał mnie po głowie jak ojciec .
- Dziecko gdybym mógł to oddałbym swoje życie za twoje - wyszeptał ze smutkiem .
Oderwałam się od niego i uśmiechnęłam się z wdzięcznością .
- Wiem - otarłam łzy i przeczesałam palcami włosy .
- Leć powiedzieć rodzicom - podał mi chusteczkę - tak bardzo cię kochają.
- Wiem - powtórzyłam i wydmuchałam nos .
Pożegnałam się z doktorem i wyszłam na zewnątrz .

Chłodne , jesienne powietrze podziałało na mnie jak napój energetyzujący . Wiem , że i tak umrę , ale czułam się jakbym wygrała los na loterii. Może zdążę zrobić wszystko to , co sobie zaplanowałam.
Zbiegłam ze schodków prowadzących do szpitala a raczej kliniki i stanęłam jak wmurowana .
Zobaczyłam kogoś , kogo chciałam nigdy więcej już nie oglądać .
Niall patrzył się na mnie ze złością.
- Kto ci pozwolił opuścić mój dom ? - wysyczał
Nagle nabrałam odwagi. Przecież jestem na pewnym gruncie. Tu nie może mi nic zrobić .
-Dlaczego tu jesteś ? Dlaczego nie dajesz mi spokoju ? - spojrzałam mu ze złością w oczy .
Zaśmiał się szyderczo .
- Dlaczego nie dasz mi po prostu odejść ? - powtórzyłam swoje pytanie . Byłam coraz bardziej zła.
- To byłoby zbyt łatwe - mrugnął do mnie - Po co byłaś w szpitalu ? Z kim się puściłaś ?
Moje oczy praktycznie wyszły z orbit , a ręka machinalnie zderzyła się z policzkiem Horana.
Zapadła między nami cisza. Grobowa cisza.
Jego oczy płonęły . To nie był gniew . To była furia.
- Mała suko ! - pchnął mnie na ziemię.
Upadłam z jękiem.
- Nie podnoś  więcej  na mnie ręki bo cię zabiję- syknął. Powoli  przyzwyczajałam się do tego tonu .
Dziwne ,że jeszcze nie jest wężem.
- Vivienne ! - usłyszałam znajomy głos - Co się stało ?
Ujrzałam biegnącego w moją stronę pana Shermana. Szybko wstałam , otrzepałam się i poprawiłam włosy.
-Wszystko dobrze? - zwrócił się do mnie , ale jego wzrok spoczął na Niallu .
Horan zaśmiał się i  przyciągnął mnie do siebie.
Co jest kurwa ?
- Vivienne potknęła się podczas biegu - oblizał swoje pełne usta i wyszczerzył je w udawanym uśmiechu
Brawo ! Powinien dostać oscara !
Lekarz spojrzał na mnie jakby szukając potwierdzenia .
Dłoń blondyna , która obejmowała mnie z tyłu złapała za mój  lewy pośladek z taką siłą , że prawie pisnęłam z bólu .
- Prawda kochanie ? - zwrócił sie do mnie przesłodzonym tonem .
Kiwnęłam głową . Chciałam tylko żeby zabrał tą rękę . Był silny jak cholera.
Lekarz zmierzył nas uważnym spojrzeniem , po czym odszedł pozostawiając mnie sam na sam z tym psychopatą.
On zaśmiał się znowu , objął mnie w talii i przyciągnął jeszcze bliżej  siebie.
Chciałam mu się wyrwać ale był ode mnie silniejszy. Nie miałam szans.
- Co jest kochanie ? - znowu ten fałszywy , przesłodzony ton - Wczoraj sama pchałaś mi język do gardła .
- Byłam pijana - prychnęłam
Uniósł brew w udawanym zdziwieniu .
- No co ty nie powiesz - przeczesał swoje włosy ręką  - Jutro przyjadę po ciebie do szkoły .
- Nie chodze do szkoły - wypaliłam bezmyślnie .
Teraz był już naprawdę zdziwiony .
- Mam lekcje w domu - skłamałam szybko
- W takim razie widzimy się jutro o 20 . Będę czekał pod twoim domem - odchrząknął
Zaśmiałam się.
- Nie mam zamiaru z tobą nigdzie iść - splunęłam na ziemię  - Jesteś chory !!
- Jutro . Dwudziesta . - zaczął iść w stronę swojego auta - inaczej twoi rodzice dowiedzą się , że ich córka jest uzależniona od alkoholu .
- CO ?! - zawołałam zirytowana
- Trochę zabawy z Photoshopem i mam cię jak w garści - zaśmiał się i odszedł pozostawiając mnie samą ... Znowu ...



----------------------------------------------------------------

Przepraszam za to , że taki krótki i chujowy ale mam tyle nauki , że brakuje mi czasu na wszystko :(
Pociesza mnie tylko myśl , że jeszcze 1,5 roku ,  a potem .... NARA SZKOŁO :D 
Dziękuję wam za wszystkie  miłe komentarze <3  Motywują mnie xxx 

niedziela, 10 listopada 2013

Chapter 4

[...] życie jest nie tylko trudne, czasem jest niemal niemożliwe [...]. - Jose Saramago

Blondyn ani drgnął . Z jego nosa kapała krew brudząc przy tym koszulę .
Oczy Nialla zwęziły się do granic możliwości.
-Wypierdalaj - krzyknął jednocześnie wskazując drzwi Stylesowi .
Harry spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem. Chciał się odezwać ale uniemożliwił mu to Horan.
Chwycił go za koszulkę i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia. 
- Albo wyjdziesz sam albo cię Kurwa zabije ! - głos Nialla rozniósł się po całym domu.
Styles posłusznie opuścił posiadłość. Mimo ,że był silny i umięśniony to bał się swojego przyjaciela. Tak .. Wcale mu się nie dziwię. Z ogniem się nie igra.
 Nagle dotarło do mnie , że zostałam z nim sama.
Podszedł do mnie pewnym krokiem , chwycił za nadgarstek tym samym zmuszając mnie do wstania z kanapy. Staliśmy tak przez chwile i mierzyliśmy się wzrokiem.
- Masz nie stracić z nim dziewictwa  - odezwał się w kocu .
- Słucham? - Myślałam , że się przesłyszałam - Skąd w ogóle wiesz , czy jestem dziewicą ?!
Blondyn zaśmiał się ironicznie i przeczesał swoje włosy ręką.
- Po pierwsze: nie takim tonem . Po drugie: to widać kocie - puścił mi oko .  
Zaraz się porzygam.
- To ja decyduję z kim sypiam - zgromiłam go spojrzeniem. Sama się sobie dziwiłam , że nagle jestem taka odważna - I dla twojej wiadomości .. Nie , nie pociąga mnie Styles
- Jeszcze raz odezwiesz się do mnie w ten sposób to pożałujesz kocie - syknął niebezpiecznie i oblizał swoje pełne usta
- Żebyś chociaż była ładna ... - westchnął przeciągle - A tak to ... zero z ciebie pożytku .
Zabolało .. Nie powiem , że nie . Jeżeli tak ma wyglądać mój ostatni miesiąc to dlaczego nie mogę umrzeć już teraz ? Przełknęłam ślinę i potarłam swoje skronie rękami
- Czy mogę jechać do domu ? Moi rodzice się o mnie martwią - wyszeptałam . Byłam pewna , że jeżeli odezwę się trochę głośniej znowu mnie uderzy.
Znowu ten ironiczny śmiech .
- Napisałem twoim starym smsa z twojego telefonu , że pojechałaś na tydzień do ciotki - powiedział ze stoickim spokojem.
Zajebiście ! Grzebał mi w telefonie . Psychol !
Nie wierzę , że tak po prostu w to uwierzyli . Nie wierzę. Nie chciałam już jednak z nim dłużej dyskutować więc tylko pokiwałam głową i odwróciłam się na pięcie.
Niall miał jednak wobec mnie inne plany bo znów chwycił mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę .
- Robię dziś  w domu imprezę - zmierzył mnie wzrokiem od stóp aż po samą głowę - Potrzebujesz jakichś ubrać czy coś prawda ?
Wytrzeszczyłam na niego oczy.
- No co tak się gapisz ?!  - jego  głos znowu niebezpiecznie stał się głośniejszy - Nie chcę żebyś przynosiła mi wstyd .
Ja ? Przynosiła MU wstyd ? No to super . Poczułam się jak jakiś nic nie znaczący śmieć .
- Jakieś kosmetyki są w łazience a ciuchy kupiłem . - znowu przeczesał ręką swoją blond czuprynę - Mam nadzieję , że będą pasowały.
O popatrzcie jaka łaskawość !
- Idz wziąć prysznic a ja zaraz przyniosę ci ciuchy . Za jakieś dwie godziny zaczyna się impreza więc do tego czasu masz się doprowadzić do porządku. - powiedział
To teraz będzie mi rozkazywał ? Świetnie !
Nie odezwałam się jednak tylko pokiwałam głową na znak , że zrozumiałam.
- A ! - krzyknął Horan kiedy zmierzałam w kierunku schodów prowadzących na górę - Nie chcę żadnych numerów na imprezie jasne ?!
Zmierzył mnie groźnym wzrokiem.
Znowu tylko pokiwałam głową i ruszyłam na górę . Gdy dotarłam do łazienki , zamknęłam drzwi i podeszłam do ściany. Osunęłam się po niej i usiadłam na zimnej podłodze. Z moich oczu zaczęły płynąć niekontrolowane łzy . Dlaczego to wszystko spotyka mnie ? Choroba , bliska śmierć , porwanie , próba zgwałcenia ... kurwa mać ! Co jest nie tak z tym światem? Wzięłam głęboki oddech , otarłam łzy , wstałam i zrzuciłam z siebie ubrania . Weszłam pod prysznic i kiedy tylko poczułam na sobie strumień gorącej wody zapomniałam o  całym świecie. Kiedy wyszłam z kabiny zauważyłam , że na podłodze leżą jakieś ubrania . Cholera!!  Był tu kiedy stałam nago pod prysznicem. Wciągnęłam głęboko powietrze i schyliłam się aby podnieść leżące na ziemi ubrania i buty .
Czarna koronkowa bielizna ? Serio ?
Szybko wciągnęłam ją na siebie bo nie miałam innego wyboru . Szara sukienka bez rękawów , do tego biały pasek , który podkreśla talię i szare szpilki . No nie powiem. Ma chłopak gust . W szafce znalazłam masę przeróżnych kosmetyków , biżuterię i nawet suszarkę do włosów. . Pewnie często przychodzą do niego na noc jakieś dziewczyny i najzwyczajniej w świecie rano zapominają o niektórych rzeczach . Wysuszyłam włosy i spięłam je w wysoki kok. Na twarz nałożyłam podkład , powieki pomalowałam cieniem w cielistym kolorze i przeciągnęłam eyelinerem . Wytuszowałam rzęsy , a usta pomalowałam jasną szminką. Na koniec włosy spryskałam lakierem i założyłam srebrne kolczyki. Byłam gotowa. Przynajmniej fizycznie.
Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół do kuchni. Ujrzałam blondyna palącego papierosa.  Gdy mnie zobaczył jego oczy praktycznie wyszły z orbit. Podeszłam do niego i oparłam się plecami o kuchenny blat . Niall wyciągnął w moją stronę paczkę papierosów. Bez wahania sięgnęłam po jednego . Horan wyciągnął z kieszeni swoich jeansów zapalniczkę i odpalił nią mojego papierosa. Głęboko zaciągnęłam się tytoniowym dymem. Od razu lepiej. Nie byłam nałogowym palaczem. Paliłam od czasu do czasu na imprezach. Staliśmy tak w ciszy paląc papierosy i patrząc wszędzie tylko nie na siebie.
To nie było uciążliwe . Tak było dobrze. Cisza nam odpowiadała.


*GODZINĘ PÓŹNIEJ* 


W domu zbierało się coraz więcej ludzi. Stałam na schodach i obserwowałam śmiejących  i cieszących się z życia ludzi. Też chciałabym czuć się tak beztrosko.
- Cześć mała - przede mną pojawił się jakiś chłopak z dwom drinkami - Chcesz ?
Wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu i sięgnęłam po drinka.
- Dlaczego taka piękna dziewczyna stoi tutaj sama ? - zapytał
- Dlaczego cię to interesuje ? - odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie.
Chłopak uderzył się ręką w czoło
- O przepraszam ! - zawołał - Gdzie moje maniery ? Jestem Louis
Wyciągnął w moim kierunku rękę a ja podałam mu swoją
- Jestem Vivienne - uśmiechnęłam się do niego serdecznie
Duszkiem wypiłam swojego drinka na co Louis wybuchnął śmiechem.
- Oj dziewczyno - pokręcił z niedowierzaniem głową - Ty to masz temperament .
Nie sposób było przy nim zachować powagę lub być smutnym.
- To co ? następny ?  - zapytał rozbawiony
Pokiwałam głową ze śmiechem . Kiedy Louis się oddalił usiadłam na ostatnim dolnym schodku a głowę oparłam na kolanach .
Poczułam czyjąś obecność więc podniosłam swój wzrok w górę i ujrzałam Harrego.
-Cześć - uśmiechnął się nieśmiało
- Hej - oddałam mu uśmiech
- Vivienne... Ja ymm przepraszam , że cię zostawiłem - zaczął się tłumaczyć
- Jest ok Harry - wstałam i uścisnęłam przyjaznie loczka.
- Przyjaciele ? - zapytał z nadzieją w oczach
- Przyjaciele - zaśmiałam się i oplotłam rękami jego szyję. Harry podniósł mnie do góry i zaczął kręcić wokół własnej osi.
Kiedy postawił mnie na ziemi oboje wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem .
- Będzie dobrze Viv - zapewnił mnie
- Nie będzie Harry ,ale dziękuje , że jesteś - ujrzałam Louisa który zbliżał się do nas z drinkami w rękach .
- O cześć Harry - Lou podał mi oba drinki i uścisnął Harrego
- Lou stary ! Sto lat cię nie widziałem - Styles oddał mu uścisk.
Najwyraźniej bardzo dobrze się znali.





Impreza się rozkręcała ,a ja Lou i Harry właśnie kończyliśmy pić chyba z dziesiątego drinka. W głowie mi szumiało .
- Vivi idziemy tańczyć ! - zawołał Louis
Harry pomógł mi wstać z kanapy i zaprowadził mnie na parkiet czytaj środek salonu.
Zaczęłam poruszać się w rytm głośnej muzyki. Alkohol , który płynął w moich żyłach dodawał mi pewności siebie . Ktoś podał mi kolejnego drinka. Jedenastego ? Dwunastego ? Kogo to obchodzi ?
Tańczyłam zapominając o całym świecie i wszystkich złych rzeczach , które ostatnio mnie spotkały.
Kiedy tylko kończyłam jednego drinka , ktoś przynosił mi następnego .
Po jakimś czasie stwierdziłam , że jest mi za gorąco i muszę iść się przewietrzyć . Nigdzie nie widziałam ani Harrego ani Lou więc po prostu wyszłam a raczej zatoczyłam się sama.
Na dworze tez było trochę ludzi. Wśród nich dostrzegłam blondyna , który stał z kolegami i palił papierosa.
Ledwo stałam na nogach ale  adrenalina wymieszana z alkoholem dodały mi odwagi i siły.
Pewnym krokiem podeszłam do Horana .
- TY ! - krzyknęłam wskazując na niego palcem
- Jesteś pijana - powiedział surowo
Zaśmiałam mu się w twarz
- Kogo jak kogo , ale ciebie nie powinno to obchodzić ! - krzyknęłam
Zdenerwowany chłopak chwycił mnie za nadgarstek i zaprowadził trochę dalej od grupy swoich kolegów.
- No uderz mnie ! Uderz bo to kurwa potrafisz najlepiej ! - zaczęłam się drzeć .
Uwaga wszystkich była skupiona na nas.
- Uspokój się Vivienne - powiedział ostro
Dyszałam głośno jak po przebiegnięciu jakiegoś maratonu.
Spojrzałam mu prosto w oczy . Nie wiem czy to przez alkohol czy przez te jego cholerne niebieskie oczy ale nagle zmniejszyłam odległość między nami i  wpiłam się gwałtownie w jego usta.  Byłam pewna , że mnie odepchnie , uderzy albo nawrzeszczy na mnie jednak chłopak z wielkim zaangażowaniem odwzajemnił mój pocałunek.  Jego język rozchylił moje wargi i zwinnie wślizgnął się do środka. Kolana dosłownie mi zmiękły gdy jego duża dłoń wylądowała na mojej talii.
Gdy brakło nam tchu jego mokre usta wylądowały na mojej szyi, doprowadzając mnie tym do szału. Dyszałam głośno a moje serce biło w zawrotnym tempie. Chciałam więcej ... Zdecydowanie chciałam więcej. Nie wiem jak to się stało ale w tej chwili nie interesował mnie nikt inny tylko ten pokręcony na tysiąc sposobów psychol .
- Jeszcze nie teraz kocie - wyszeptał mi do ucha.
Złapał mnie mocno obiema rękami za pośladki i uniósł do góry.
- Jeszcze przyjdzie na to czas - wgryzł się mocno w moją szyję ssąc i całując moją skórę po czym opuścił mnie na ziemię i jak gdyby nigdy nic odszedł zostawiając mnie samą przed domem.

sobota, 2 listopada 2013

Chapter 3

Są ludzie, którym szczęście mig­nie tyl­ko na mo­ment, na moment tyl­ko się ukaże po to tyl­ko, by uczy­nić życie tym smutniejsze i okrutniejsze.  - Stanisław Dygat


Chłopak z burzą loków na głowie wziął mnie na ręce i ruszył ze mną do łazienki. Nie wiem dlaczego , ale czułam się w jego ramionach bezpiecznie. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum , a on postawił mnie na ziemi. Zapalił światło a ja spojrzałam w lustro naprzeciwko mnie. Wyglądałam okropnie. Pf ! Okropnie to za mało powiedziane. Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze i nie mogłam uwierzyć , że ta dziewczyna naprzeciw to ja.  Na moim policzku widniał ogromny fioletowy siniak. Na całej twarzy miałam liczne zadrapania i mniejsze siniaki. Zaczęłam dokładnie przyglądać się swoim posiniaczonym i opuchniętym nadgarstkom.  Na skutek obniżenia liczby płytek krwi  mam większą skłonność do krwawień, tworzenia się siniaków i wybroczyn na skórze. 
Spojrzałam na  chłopaka , który mnie tu przyniósł i zrobiłam krok w tył.
- Kim Ty w ogóle jesteś ? - zapytałam cicho.
Chłopak odchrząknął 
- Jestem przyjacielem Nialla -  Na dzwięk JEGO imienia  zadrżałam. Niall... Niepozorne imię jak na tak niebezpiecznego człowieka.
- Mam na imię Harry - brązowowłosy wyciągnął w moim kierunku swoją wielką dłoń a ja po chwili wahania ją uścisnęłam .
- Je-jestem Vi-vivienne - zająknęłam się
Harry uśmiechnął się do mnie ciepło
- Przykro mi ,że spotykamy się w takich okolicznościach , ale naprawdę miło mi cię poznać - powiedział.
- Harry błagam.. Wiem , że jesteś dobrym chłopakiem. Wypuść mnie do domu - łzy zaczęły płynąć po mojej twarzy.
On w momencie posmutniał.
- Przykro mi Vivienne - odezwał się - Nie mogę tego zrobic
- Dlaczego ? - spojrzałam na niego błagalnie - Błagam cię Harry . Po prostu  daj mi odejść 
- Vivienne wierz mi . Jeżeli dam ci odejśc Horan zabije i mnie i ciebie - Widziałam w jego pięknych ochach ból - Ale zrobię wszystko żeby ci pomóc Viv 
Przeczesałam swoje długie blond włosy ręką i otarłam zapłakaną twarz. Chłopak uważnie mi się przyglądał.
- Chodz pójdziemy do salonu , zrobię ci herbaty i postaramy się w miarę normalnie porozmawiać - Odchrząknął - Nie bój się. On wyszedł. Jesteśmy sami. 
 - Jak długo go nie będzie? - zapytałam szeptem 
- Nie martw się skarbie. - podszedł do mnie i uścisnął przyjacielsko - Wróci  za jakieś 5-6 godzin. Przy mnie nic ci nie grozi.
Po raz drugi tego dnia zaciągnęłam się zapachem jego perfum , które dawały mi ukojenie.
Bałam się. Tak bardzo się bałam. Martwiłam się o moich rodziców. O to , że mogę już ich więcej nie zobaczyć. Bałam się tego , że nie zdążę zrobić tych wszystkich rzeczy które sobie zaplanowałam.
To wszystko było ponad moje siły. Nagle poczułam , że moje nogi stają się jak z waty. W momencie zrobiło mi się słabo a piekielne zawroty głowy nie odpuszczały. Wiedziałam co zaraz nastąpi.
Zanim zemdlałam , poczułam jak silne ręce obejmują moją talię i nie dają mi upaść .






Otworzyłam oczy i ujrzałam tego brązowowłosego anioła z pięknymi oczami. Jego zmartwiony wzrok lustrował moją twarz. Zdałam sobie sprawę , że leże na jakiejś kanapie . On ukucnął nade mną podając mi szklankę zimnej wody .
-Zemdlałaś - wyszeptał
Zaśmiałam się pod nosem
- No co ty nie powiesz ? - Posłałam mu kpiący uśmiech 
- Bardzo śmieszne Vivienne , bardzo śmieszne - odwrócił głowę w inną stronę.
Podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Wybacz Harry - uśmiechnęłam sie do niego słabo.
Nie do wiary , że w tak krótkim czasie polubiłam tego chłopaka. Gdyby nie okoliczności w jakich się spotykamy byłabym w siódmym niebie. Jest naprawdę czarujący i przystojny.
- Już wszystko dobrze? Co się stało Vivienne ? Często tak masz ? - wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego
- EJ EJ ! - zawołałam - Spokojnie ! Już wszystko dobrze . Po protu za duzo stresu i wgl
Pokiwał głową. Ta odpowiedz najwyrazniej mu wystarczała.
Wzięłam od niego wode i przesunęłam się na kanapie robiąc mu miejsce. Loczek usiadł tuż obok mnie.
Wzięłam łyka zimnego płynu i od razu poczułam się lepiej. Rozglądnęłam się naokoło i stwierdziłam , że znajdujemy się w salonie tego blond włosego potwora .
- Dlaczego tu jesteś ? Powiedz mi jak możesz się zadawać z kimś takim jak ON - zwróciłam się do Harrego.
Westchnął i zmarszczył brwi.
- To jest mój przyjaciel - zapadła cisza - On naprawdę w głębi duszy jest dobrym człowiekiem Viv.
No co jak co ale w to , to ja nie uwierzę. Wybuchnęłam niepohamowanym , szyderczym  śmiechem .
Chłopak zgromił mnie spojrzeniem.
- On nie zawsze taki był - zaczął go bronić - On tylko .. pogubił się trochę
- Trochę ?! - oburzyłam się - Serio Harry? Serio ?
Znowu zapadła cisza.
- Widziałem siniaki na twoim brzuchu - powiedział nieśmiało
Otworzyłam oczy szeroko ze zdumienia.
- Słucham ?!! - wykrzyknęłam przerażona.
Naprawdę myślałam , że Harry akurat jest w porządku.
Złapał mnie szybko za ręke.
- Nie ! To nie tak jak myślisz! - zaprzeczył szybko - Sprawdzałem tylko czy nic ci nie jest. Czy oddychasz i w ogóle. Naprawdę mnie wystraszyłaś i nie wiedziałem co robić.
Odetchnęłam z ulgą.
- Okej . Wierzę Ci - powiedziałam pokrzepiająco
- Mam ochotę go zabić wiesz ? - mówiąc to zacisnął mocno swoje pięści - To , że spierdolił sobie życie nie znaczy , że ma krzywdzić innych !
Oblizałam usta ze zdenerwowania.
- Więc dlaczego mnie nie puścisz ? - spojrzałam mu w oczy
On podrapał się po głowie i zaciągnął się powietrzem.
- Przykro mi Viv.... Nie mogę - znowu posmutniał
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem.
- Styles ! - usłyszałam głos tego idioty i zadrżałam. Harry objął mnie  w talii i przysunął do siebie.
- Będzie dobrze - wyszeptał- Jestem tu
Blondyn wszedł do salonu i stanął jak wryty gdy zobaczył mnie i Stylesa.
- Co tu sie kurwa dzieje Styles ? - syknął
- Nie tym tonem Horan - odszczeknął mu sie Harry.
Niall rzucił mi pogardliwe spojrzenie
- Nie pogrywaj ze mną stary - zwrócił się do mojego obrońcy
Harry wstał z kanapy i stanął oko w oko z Horanem
- Widzisz kurwa co jej zrobiłeś ?!! - ryknął wskazując na mnie.
Niall rzucił mi przelotne spojrzenie i prychnął
- Ktoś tu jest delikatny - zaśmiał się.
W tym samym momencie pięść Harrego zderzyła się z ogromną siłą z twarzą blondyna.

______________________________________________________________




Przepraszam , że dodaje dopiero teraz , ale nadmiar obowiązków i brak weny nie dawały mi wyboru :)
Następny rozdział postaram się dodać we wtorek :)
Komentujcie i motywujcie  ! xxx