środa, 25 grudnia 2013

Chapter 7

 Nigdy nie wiedziałem, co to jest życie, dopóki nie zaczęło kończyć się w moich rękach [...]. - Anne Rice


Kiedy się ocknęłam oślepiło mnie mocne światło jarzeniówek. Przymrużyłam oczy i rozejrzałam się dookoła zdezorientowana.
- Gdzie ja jestem? - wyszeptałam bo z jakiegoś dziwnego powodu nie mogłam odezwać się głośniej.
Chciałam wstać, ale zakręciło mi się w głowie więc znów się położyłam. 
- Jesteś w szpitalu skarbie - odezwał się znajomy głos.
Zerknęłam w górę aby zobaczyć kto do mnie przemawia i zauważyłam moją mamę.
Odetchnęłam z ulgą.
- Dlaczego ? - zapytałam zdziwiona 
Moja rodzicielka westchnęła.
- Nic nie pamiętasz Vivienne ? - przysunęła jakies krzesełko do mojego łóżka, usiadła i złapała mnie za rękę.
- Nieee - pokiwałam głową.
Znowu westchnienie.
- Kiedy przyjechaliśmy z tatą do domu.... - zaczęła - na podjeździe stała karetka.
W jej oczach pojawiły się łzy. Przygryzłam wargę i kiwnęłam głową dając jej znak, aby kontynuowała.
- Bardzo sie przestraszyliśmy. Myśleliśmy... - pociągnęła nosem - Myśleliśmy, że to już....
- Że to już koniec ? - wyręczyłam ją. Ten cholerny głos... Dlaczego mogę mówić tylko szeptem ??
- Tak skarbie.- pogłaskała mnie po głowie i pocałowała mnie w czoło - Ale okazało się, że to po prostu osłabienie organizmu. Miałaś bardzo wysoką gorączkę.
- Bardzo bolały mnie kości. Bolało mnie wszystko. Straciłam panowanie nad własnym ciałem - skrzywiłam się na wspomnienie tego potwornego bólu .
- Wiem kochanie. W twoim stanie to normalne  - uśmiechnęła się smutno - Doktor powiedział,że przepisze ci jakieś silne środki przeciwbólowe . Będziesz musiała je brać  kiedy takie nagłe ataki bólu znowu ci się przydarzą. 
- Mamo.. - nagle przypomniałam sobie wszystko co wydarzyło się zanim całkowicie odpłynęłam w niebyt - Kto zadzwonił po karetkę??
- Któryś z sąsiadów. Podobno widział przez okno jak upadasz - wyjaśniła 
Ściągnęłam brwi i podrapałam sie po głowie.
- Nie widziałaś w pobliżu żadnego blondyna ? - zapytałam zdezorientowana
Mama spojrzała na mnie jak na wariatkę.
- Nie skarbie - pogłaskała mnie jeszcze raz po głowie - na pewno dobrze się czujesz ? 
-Tak. Zostaw mnie samą- spojrzałam jej w oczy - muszę odpocząć
Moja rodzicielka wstała z krzesła, odstawiła je na miejsce i upewniając się, że mam wszystko czego mi potrzeba opuściła pomieszczenie. 

Cholera jasna. Zostawił mnie. Tak po prostu mnie zostawił. Byłam sama i nieprzytomna. 
Nie wezwał nawet karetki. Uciekł jak zwykły tchórz. Zresztą czego mogłam się spodziewać po chłopaku, który mnie porwał i próbował zgwałcić? 
Odetchnęłam głęboko. 
Pamiętam przecież, że przejął się mną. Widziałam to. Widziałam tego zagubionego chłopaka kiwającego się w przód i w tył. Przez moment miałam nawet ochotę go przytulić.
Ale czy na pewno to widziałam? Czy to nie jest tylko i wyłącznie wytwór mojej wyobraźni.
Najlepiej będzie jeżeli o tym zapomnę.... Jeżeli zapomnę o nim...
Może wreszcie da mi spokój? 


Tydzień później


Leżałam na łóżku i oglądałam kolejny odcinek Glee. Uwielbiam ten serial!
 Rodzice znowu są w pracy.
Przez ostatni tydzień stale byli w domu.  Oboje wzięli sobie urlop na żądanie i starali się spędzić ze mną każdą wolną chwilę. Byli niezle wystraszeni moim ostatnim pobytem w szpitalu.
Co do Nialla to hmm.. Od mojego ostatniego pobytu w szpitalu nie odezwał się ani razu. Może powinnam się cieszyć? Nie czuje jednak radości. Może jestem chora psychicznie, ale czuję coś w rodzaju tęsknoty. Bądz co bądz to dzięki niemu moje zycie ostatnio zaczęło być bardziej interesujące. 
Dzięki niemu w moim życiu pojawiła się adrenalina.
Nie myśląc nad tym co robie sięgnęłam po telefon i wybrałam numer z którego ostatnio dzwonił do mnie blondyn.
Po drugim sygnale w słuchawce usłyszałam jego głos:
- Słucham? - ostry i surowy jak zwykle
- YY cześć - udało mi się wydusić z siebie tylko jedno słowo. Świetnie! Brawo Viv !
Cisza
- Czego chcesz ? - odezwał się nagle
- Chcę się spotkać - sama nie mogłam uwierzyć w to co mówiłam
Śmiech Nialla sprawił, że zaczęłam żałować swoim słów.
- Dobra wiesz co ? - pokręciłam głową zrezygnowana - jednak nie chce...
Znowu cisza
- Będę po ciebie za 10 minut - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu i się rozłączył.
Oczy miałam okrągłe jak spodki. Zdziwiona rozchyliłam usta.
NIE WIERZĘ, ŻE TO ZROBIŁAM . Albo jestem masochistką albo jestem nienormalna. Przecież tydzień temu.. Tydzień temu. Przecież to on doprowadził do mojego pobytu w szpitalu. Nie mogę się z nim spotkać.
Nie mogę ale chcę.....
Ubrałam się i zbiegłam po schodach do kuchni. 
Sięgnęłam po kartkę i długopis.

Mamo, tato wychodzę do Emilly. Wrócę póznym wieczorem.
Nie martwcie się. Chcę po prostu odnowić kontakt ze znajomymi z klasy.

                                                               Vivienne xoxo



Kartkę położyłam na kuchennym stole, wyszłam z domu i zamknęłam drzwi a klucz.
Powiew świeżego, jesiennego powietrza dodał mi energii. To malutkie, niewinne kłamstewko nie wyrządzi nikomu szkody. To dla dobra rodziców. Nie byłoby dobrze gdyby dowiedzieli się, że ich śmiertelnie chora córka właśnie idzie na spotkanie z gwałcicielem i porywaczem.... I co najważniejsze : Robi to dobrowolnie.
Tuż za moim domem stało czarne BMW. Widziałam do kogo należy.
Zaczęłam isć w kierunku auta i kiedy stałam już przy drzwiach od strony pasażera nabrałam wątpliwości. Odwróciłam się na pięcie i chciałam uciec, ale drzwi samochodu szybko się otwarły i ręka Nialla wciągnęła mnie siłą do środka. Zatrzasnął drzwi i odpalił auto. Ruszył z prędkością światła wbijając mnie tym samym w siedzenie. Oszołomiona tym wszystkim co się przed chwilą stało i wystraszona jego gwałtownością otworzyłam drzwiczki i chciałam wyskoczyć, ale Horan z kosmiczną prędkością zatrzasnął je i gwałtownie zahamował.
- Czy cię kurwa do reszty popierdoliło?!!!!!!!!- wydarł się na mnie - mogłaś zginąć!!!
- Każdy kiedyś umrze- zaśmiałam się- Kogo jak kogo, ale ciebie na pewno nie interesuje moje życie!
Niall z całej siły przywalił pięścią w deskę rozdzielczą.
- KURWA MAĆ !! - skuliłam się na samochodowym fotelu - Wiesz jak bardzo mnie wkurwiasz?! Dzwonisz do mnie i chcesz się ze mną spotkać, po czym nagle wyskakujesz jak poparzona z mojego auta chcąc popełnić samobójstwo!!! 
Złość wzięła górę nad strachem.
- Wiesz jak bardzo ty mnie wkurwiasz?!!!- krzyknęłam patrząc prosto w jego niebieskie oczy - Porywasz mnie, przetrzymujesz, próbujesz zgwałcić, bijesz, nękasz i doprowadzasz do tego, że trafiam do szpitala!!!!! - łzy pojawiły się w moich oczach.
Cholerna słona woda! Starłam je ze złością.
Oszołomiony blondyn wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwilę.
Bałam się jego wybuchu. Cholernie się bałam. Ale co tam! I tak umrę więc czy zabije mnie teraz czy potem....
Horan pośpiesznie odpiął swoje pasy. Moim ciałem zawładnęły dreszcze. Vivienne! Nie okazuj mu swojego strachu -  nakazałam sobie w myślach.
Chłopak chwycił mnie w ramiona i posadził sobie na kolanach. Nie czekając ani chwili dłużej namiętnie wpił się w moje usta. Smakował nikotyną.
Momentalnie cały strach odpłynął a jego miejsce zajęło nowe, nieznane dotąd uczucie - pożądanie. 
Usiadłam na niego okrakiem. Niall odsunął fotel do tyłu aby zrobić nam więcej miejsca. Całowaliśmy się bez opamiętania, jakbyśmy zaraz mieli umrzeć, jakby świat zaraz miał się skończyć. Wszystkie nasze ruchy były dzikie i szybkie. Horan wziął w zęby płatek mojego ucha i zaczął lekko go podgryzać. Jęknęłam z rozkoszy. Jego ręka powędrowała w dół i chwyciła moje krocze. Zacisnął rękę na mojej kobiecości z taką siłą, że aż pisnęłam. Oboje ciężko dyszeliśmy i oboje chcieliśmy więcej.
Chwyciłam w ręce pasek jego spodni  i zaczęłam się z nim szamotać. Na twarzy blondyna zagościł  brudny uśmiech. Jednym ruchem odpiął pasek a moja ręka powędrowała do jego bokserek. Niall podniósł się, aby ułatwić mi zsunięcie ich. Złapałam jego sztywniejącą męskość i uśmiechnęłam się pod nosem. Teraz to ja jestem tutaj panem i władcą. Niall z pożądaniem zaczął całować mnie po szyi. Jedną ręką masowałam jego męskość, drugą złapałam jego włosy i pociągnęłam za nie z całej siły. Blondyn wciągnął głęboko powietrze.
Nagle ktoś zapukał w szybę samochodu. Szybko oderwaliśmy się od siebie cięzko dysząc . Horan dosłownie rzucił mnie na siedzenie pasażera. Sam wciągnął na siebie bokserki i spodnie. Dobrze, że jego BMW miało przyciemniane szyby. 




Wesołych świąt :*
Czytasz = Komentujesz



sobota, 21 grudnia 2013

Chapter 6

Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne. - William Shakespeare




Osiemnasta.
Osiemnasta trzydzieści.
Zwlekłam się z łóżka i poczłapałam do łazienki.
Miałam wielką ochotę zostać w domu i pooglądać trochę romansideł, ale niestety los miał inne plany.
Wcale nie chciałam się z nim spotkać. Po prostu się go bałam. Już raz próbował mnie zgwałcić. A co jeśli zrobi coś moim rodzicom? Nie darowałabym sobie tego.
Nie zamierzam się stroić! Co to to nie! Na złość temu skurwysynowi ubiorę się jak ostatni lump.



*Dzwonek telefonu*
Wyszłam z łazienki owinięta ręcznikiem. Telefon leżał na biurku.
-Halo? - jakiś nieznany numer
-Słuchaj mała- dreszcze przeszyły przez całe moje ciało na dzwięk tego głosu- Załóż coś bardziej wyjściowego. Nie chcę żebyś przyniosła mi wstyd.
Przełknęłam głośno ślinę. Dopiero po chwili dotarło do mnie to co właśnie usłyszałam.
-Słucham?! - prychnęłam
- Nie prychaj na mnie złotko bo tak cię przerżnę, że cię własna matka nie pozna!! - krzyk w słuchawce sprawił,że zaschło mi w gardle. Strach sprawił, że moje nogi stały się nagle jak z waty. Jeszcze chwila i się przewrócę. Teraz to dopiero się bałam. Zamknęłam oczy i policzyłam w myślach do trzech.
-Będę po ciebie za 20 minut i masz być gotowa bo jak nie to inaczej sobie porozmawiamy - usłyszałam charakterystyczny dzwięk zakończonego połączenia i ze złością rzuciłam telefonem o ziemię.
-CHOLERA JASNA!!!- wydarłam się na całe gardło i kopnęłam bogu ducha winną lampę stojącą przy biurku.
Dobrze, że rodzice są jeszcze w pracy bo dostaliby zawału. Oni chyba nie zdają sobie sprawy, że ich kochana córka zna jakiekolwiek wulgaryzmy i wie co to agresja. Żyją w słodkiej nieświadomości...

Wystraszona tym, że blondyn zaraz tu będzie pobiegłam do łazienki, sięgnęłam po kosmetyczkę i zrobiłam sobie mocny makijaż. Musiałam nałożyć grubą warstwę podkładu i korektora, aby ukryć cienie pod oczami i bladą twarz. Chociaż odpychałam od siebie myśl o śmierci i starałam się żyć normalnie to wiedziałam, że ona zbliża się nieubłaganie. Dziś jeszcze miałam siłę wstać i normalnie funkcjonować, ale kto wie co będzie jutro? Czy będę potrafiła podnieść się z łóżka? Czy w ogóle się obudzę ?
Ubrałam krótką skórzaną spódniczkę i białą bokserkę. Do tego żakiet w czarno-białe pionowe pasy i 13 centymetrowe czarne szpilki. Przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze i cieszyłam się, że wyglądam zupełnie inaczej niż zwykle.
Dwadzieścia minut później usłyszałam dzwięk otwieranych drzwi. Zdenerwowana pobiegłam na dół.
Na przedpokoju ujrzałam zadziornie uśmiechającego się Horana.
Miałam ochotę rzygnąć na sam jego widok.
- Tu się puka idioto! - wydarłam sie na niego
- Puknąć mogę ciebie - puścił mi oko, a ja przewróciłam oczami.
W momencie znalazł się przy mnie. Jego silna dłoń złapała mnie za włosy i sprawiła, że upadłam przed nim na kolana.
Ból był nie do opisania. Myślałam, że wyrwie mi wszystkie włosy, które mi zostały.
-Przeproś!! - krzyknął
Przełknęłam wielką gulę w gardle a w oczach stanęły mi łzy.
-Przeproś albo cię rozpierdole!!- byłam coraz bardziej roztrzęsiona
-Przepraszam- wyszeptałam bez namysłu.
On tylko się zaśmiał i puścił moje włosy. Upadłam na podłogę i skuliłam się do pozycji embrionalnej.
-Wstawaj bo się spóznimy- syknął
Odetchnęłam głęboko, powoli wstałam i poprawiłam swoje włosy.
- I tak wyglądasz jak sierota. - zaśmiał się
Wbiłam wzrok w podłogę i otarłam wierzchem dłoni łzy, które zdążyły wydostać się na zewnątrz.
Zawroty głowy i piekielny ból nie ustępowały.
Zatoczyłam się w stronę blondyna. Obraz przed moimi oczami stawał się coraz bardziej rozmazany.
Kolana ugięły się pode mną a ja chwyciłam tylko rękę zszokowanego Nialla i zemdlałam.



-Vivienne ? - usłyszałam zaniepokojony głos
Zacisnęłam mocno oczy.
-Vivi?
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się wokoło. Leżałam na kanapie a przede mną klęczał Horan.
To tak jakbym przeżywała deja vu.  Tak jakby, bo Niall nie jest  Harrym a mój dom nie jest domem psychopatycznego blondyna.
Zdziwiona jego nagłą troską o mnie wstałam gwałtownie i natychmiast tego pożałowałam. Zawroty głowy wróciły.
Podniosłam się z sofy i ruszyłam w kierunku kuchni. Moim poczynaniom cały czas przyglądał się Niall.
W momencie, kiedy przestąpiłam próg kuchni nogi odmówiły mi posłuszeństwa a całym ciałem zawładnął tak potężny ból, że straciłam władzę nad własnymi kończynami i upadłam.
Upadając tak mocno przywaliłam głową o kuchenną podłogę, że dziwię się, że jeszcze żyję.
Przerażony chłopak podbiegł do mnie, wziął na ręce i położył na sofie.
- Vivienne !! - krzyknął kiedy zorientował się, że znowu odpływam.
- Kurwa jego mać! - przetarł rękoma najpierw twarz a następnie włosy.
- Vivienne błagam wróć do mnie!- krzyknął i uklęknął koło kanapy. Zaczął kołysać się w przód i w tył jakby miał chorobę sierocą. Wyglądał przy tym tak bezradnie.. Zupełnie jak mały chłopiec, który przeżył jakąś traumę.
Chciałam wstać.. Chciałam podnieść się i powiedzieć "Chłopczyku wszystko będzie dobrze".
Chciałam wstać i pogłaskać go po blond włosach z dużą ilością lakieru. Chciałam mu powiedzieć, że nic mi nie jest, ale najzwyczajniej w świecie nie potrafiłam tego zrobić. Rozchyliłam lekko usta i jedyne co zdołałam wyszeptać to niemal bezgłośne : "Przepraszam". Obezwładniający i wszechobecny ból sprawił, że znowu nastała ciemność.







Wiem wiem! Rozdział jest mega krótki i chujowy, ale przepraaaszam. Przepraszam, że tak długo nie dodawałam. Musiałam poprawiać oceny i pomagać w domu bo remont :/
Mam nadzieję, że mnie nie opuściliście. Jeżeli dalej jesteście ze mną i czytacie moje wypociny to proszę zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza :) 
Rozdział dodam najprawdopodobniej w poniedziałek, ale to wszystko zależy od was ;)



poniedziałek, 18 listopada 2013

Chapter 5

Bywają w życiu człowieka chwile gdy nogi uginają się nagle, jakby były z waty, i jedyne, czego naprawdę się pragnie, to uciec nie oglądając się za siebie. - Gustaw Herling-Grudziński



Lałam w siebie alkohol litrami. Tańczyłam , flirtowałam z jakimiś typami i piłam. Zrodziła się we mnie myśl o ucieczce. Przecież mogę to zrobić . Teraz kiedy mnie zostawił...
Wiem , że jestem kompletnie pijana , ale to nie ma nic do rzeczy. Przedarłam się przez tłum ludzi i dostałam się do kuchni. Na kuchennym blacie leżała moja torebka. Szybko przerzuciłam ją sobie przez ramię , zwinęłam ze stołu dwie 0,7 i udałam się w stronę wyjścia. Przy drzwiach na wieszaku wisiał mój płaszcz. Sięgnęłam po niego i wyszłam na zewnątrz. Ledwo stałam na nogach . Każdy krok był dla mnie dużym wyzwaniem.
- Hej mała ! - przestraszona odwróciłam się za siebie 
Na szczęście nie był to ani Horan , ani Lou ani Harry.
- Czego ? - burknęłam zniecierpliwiona 
Nieznajomy chłopak podrapał się po głowie.
- Jesteś kompletnie pijana. - stwierdził - chcesz wracać sama do domu ? 
Wzruszyłam ramionami. Było mi już wszystko jedno. Chciałam tylko wydostać się z tej dziury.
Popatrzyłam na niego nieprzytomnym wzrokiem.
- Ktoś może cię zgwałcić ... porwać - zrobił się nagle poważny.
Podeszłam do niego chwiejnym krokiem , położyłam palec wskazujący na jego klatce piersiowej  i zaśmiałam się szyderczo .
- Ktoś już to zrobił - wyciągnęłam z torebki 0,7 , odkręciłam butelkę i pociągnęłam z niej dużego łyka.
Szatyn przyglądał mi się z szeroko otwartymi oczami . Nie za bardzo wiedział o co mi chodzi .
- Chodź .. - zwrócił się do mnie - zawiozę cię do domu.
Pokiwałam przecząco głową.
- Ja cię w ogóle nie znam - pociągnęłam kolejnego łyka z butelki 
- Jestem Liam - chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę czarnego mercedesa - Nie chcę cię mieć na sumieniu . 
Poddałam się. Chłopak otworzył przede mną przednie drzwi i pomógł mi wsiąść do auta  .
Nie pomyślałam o tym co może się stać . Nie pomyślałam , że może mnie zgwałcić lub znów gdzieś wywieść  . Może to przez ten alkohol . 
Byłam tak pijana , że prawie wcale nie kontaktowałam. Zdążyłam tylko podać Liamowi  mój adres , wypić jeszcze trochę wódki i odpłynęłam. 
Nie mam pojęcia jak znalazłam się w swoim łóżku , ale będę wdzięczna do końca mojego krótkiego życia Liamowi za to , że pomógł mi wrócić do domu .

Obudziłam się około 10 rano . Nie mogłam uwierzyć , że jestem w swoim łóżku , w swoim pokoju .Głowa mi pękała , było mi niedobrze i straaasznie mnie suszyło . Powoli wstałam z łóżka , narzuciłam na siebie jakiś sweterek i zeszłam na dół. Dziwne było to , że dom był pusty .
Nagle dotarło do mnie , że gdyby moi rodzice zobaczyli mnie wczoraj w takim stanie to nie byłoby przyjemnie. Uśmiechnęłam się sama do siebie . Byliby źli  . Okropnie źli . Ale to bez znaczenia. Ktoś taki jak ja nie musi przejmować się konsekwencjami . Skoro jeszcze nie zrobili mi awantury to pewnie są w pracy i nie wiedzą w ogóle , że wróciłam .





Około godziny 13 usłyszałam zgrzytanie klucza w zamku. Drzwi wejściowe otwarły sie a do domu weszli moi rodzice. Jak zawsze pełni życia , zawzięcie o czymś dyskutujący. Wstałam z sofy na której spędziłam dwie godziny leżąc i patrząc w sufit.
Podbiegłam do drzwi i uściskałam zszokowaną mamę , a potem tatę.
- Vivi ! - zawołała moja rodzicielka - już jesteś !
Tata tulił mnie do swojej piersi i głaskał po głowie.
- Co jest myszko ? - uśmiechnął się od ucha do ucha - stęskniłaś się ?
- Nawet nie wiecie jak bardzo - niekontrolowana łza spłynęły po mojej twarzy. Myśl , że mogłam ich stracić przedwcześnie , bez pożegnania napawała mnie przerażeniem.
- Tak bardzo was kocham - pociągnęłam mamę za rękę tym samym sprawiając , że stanęliśmy wszyscy w grupowym uścisku.
- Kochanie może zrobię herbatki i opowiesz nam jak było u cioci Elizabeth hmm ? - zaproponowała moja mama
Pokiwałam głową i udałam się z tatą do salonu . Usiedliśmy na sofie i włączyliśmy jakąś starą komedie , która rozbawiła nas do łez. Mama przyniosła herbatę , opowiedziałam im bajkę jak to cudownie było mi u cioci El. Łyknęli wszystko co im powiedziałam. Nie chciałam psuć tej chwili. Nareszcie czułam się bezpiecznie . Od moich rodziców biła bezwarunkowa miłość i troska o mnie . Może wszystko będzie dobrze ? Po wydarzeniach ostatnich dni nie sądziłam , że będę jeszcze kiedyś siedzieć i spędzać tak beztrosko czas. Komedia , rozmowa i herbata ... Chyba tego mi było trzeba by zapomnieć o chorym psychopacie , który próbował mnie zgwałcić.

Po około dwóch godzinach w salonie z rodzicami zmęczenie dało mi się we znaki.
- Vi ? - zwrócił się do mnie mój tata - idz się połóż skarbie . Wyglądasz na wykończoną.
Odgarnął mi zabłąkany kosmyk włosów za ucho.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się słabo.
Jak dobrze być znowu w domu . Ludzie nie doceniają tego co mają , dopóki los nie wydrze im wszystkiego siłą .
- Skarbie , jutro idziemy do doktora Shermana - odezwała się moja mama
A tak.. Wszystko byłoby pięknie . Byłoby ....
 Byłoby , ale nie w tym życiu . W tym życiu jestem tylko nieuleczalnie chorą nastolatką , której przeznaczeniem jest śmierć.
Pokiwałam ze smutkiem głową i udałam się do swojego pokoju.
Wzięłam długi prysznic . Czułam jak gorąca woda zmywa ze mnie całe zło , które spotkało mnie dotychczas.  Po wyjściu z kabiny prysznicowej ubrałam sie , związałam włosy w niechlujnego koka i położyłam się do łóżka.
Leżałam i przyglądałam się swoim dłonią . Byłam strasznie chuda . Moje palce przypominały patyki.
Blada skóra wydawała mi się teraz niemal przezroczysta .
Może wpadam w paranoję , ale niemal czułam jak w moich płucach gromadzą się komórki nowotworowe . Już niedługo nie będę mogła oddychać .Wszystko się skończy. Ja się skończę.
Westchnęłam . Już chyba pogodziłam się z moim przeznaczeniem .  Jedni umierają , żeby inni mogli żyć . Takie jest prawo natury ..




Siedziałam w gabinecie pana Shermana i czekałam na wyniki badań . Jedyne za czym nie zatęskniłam podczas pobytu u tego cholernego blondyna był szpital. Rzygam szpitalem , rzygam lekami i badaniami . Na szczęście chemioterapia nie odnosiła żadnych skutków i została przerwana. Dzięki temu cholerstwu moje długie niegdyś włosy , dziś sięgały mi do ramion . To i tak dobrze . Przynajmniej nie muszę nosić już tych drapiących w głowę perułek .
- Vivienne ! - Pan Sherman uścisnął mnie serdecznie - Bardzo dobrze wyglądasz !
Uśmiechnęłam się do niego . Ten człowiek sprawiał , że nawet gdy świat ci się walił , mimowolnie się do niego uśmiechałeś.
Usiadł na swoim fotelu i zaczął przeglądać jakieś papiery .
- No cóż - zaczął - Mam dobre wieści .
Spojrzałam na niego pytająco .
-Ostatnio powiedziałem , że został ci miesiąc życia
Kiwnęłam głową .
- Cóż ... - spojrzał mi głęboko w oczy - Zostało ci więcej niż miesiąc .
Zakryłam usta dłonią . Z oczu zaczęły płynąć mi łzy szczęścia. Nie mogłam w to  uwierzyć .
- Nie mogę dokładnie stwierdzić ile - zrobił się nagle poważny - wiem tylko , że zostało ci po prostu więcej czasu . Dwa , trzy ... cóż może nawet cztery lub sześć miesięcy .
Wstałam z krzesła i rzuciłam się na lekarza . Uścisnęłam go z całej siły. On głaskał mnie po głowie jak ojciec .
- Dziecko gdybym mógł to oddałbym swoje życie za twoje - wyszeptał ze smutkiem .
Oderwałam się od niego i uśmiechnęłam się z wdzięcznością .
- Wiem - otarłam łzy i przeczesałam palcami włosy .
- Leć powiedzieć rodzicom - podał mi chusteczkę - tak bardzo cię kochają.
- Wiem - powtórzyłam i wydmuchałam nos .
Pożegnałam się z doktorem i wyszłam na zewnątrz .

Chłodne , jesienne powietrze podziałało na mnie jak napój energetyzujący . Wiem , że i tak umrę , ale czułam się jakbym wygrała los na loterii. Może zdążę zrobić wszystko to , co sobie zaplanowałam.
Zbiegłam ze schodków prowadzących do szpitala a raczej kliniki i stanęłam jak wmurowana .
Zobaczyłam kogoś , kogo chciałam nigdy więcej już nie oglądać .
Niall patrzył się na mnie ze złością.
- Kto ci pozwolił opuścić mój dom ? - wysyczał
Nagle nabrałam odwagi. Przecież jestem na pewnym gruncie. Tu nie może mi nic zrobić .
-Dlaczego tu jesteś ? Dlaczego nie dajesz mi spokoju ? - spojrzałam mu ze złością w oczy .
Zaśmiał się szyderczo .
- Dlaczego nie dasz mi po prostu odejść ? - powtórzyłam swoje pytanie . Byłam coraz bardziej zła.
- To byłoby zbyt łatwe - mrugnął do mnie - Po co byłaś w szpitalu ? Z kim się puściłaś ?
Moje oczy praktycznie wyszły z orbit , a ręka machinalnie zderzyła się z policzkiem Horana.
Zapadła między nami cisza. Grobowa cisza.
Jego oczy płonęły . To nie był gniew . To była furia.
- Mała suko ! - pchnął mnie na ziemię.
Upadłam z jękiem.
- Nie podnoś  więcej  na mnie ręki bo cię zabiję- syknął. Powoli  przyzwyczajałam się do tego tonu .
Dziwne ,że jeszcze nie jest wężem.
- Vivienne ! - usłyszałam znajomy głos - Co się stało ?
Ujrzałam biegnącego w moją stronę pana Shermana. Szybko wstałam , otrzepałam się i poprawiłam włosy.
-Wszystko dobrze? - zwrócił się do mnie , ale jego wzrok spoczął na Niallu .
Horan zaśmiał się i  przyciągnął mnie do siebie.
Co jest kurwa ?
- Vivienne potknęła się podczas biegu - oblizał swoje pełne usta i wyszczerzył je w udawanym uśmiechu
Brawo ! Powinien dostać oscara !
Lekarz spojrzał na mnie jakby szukając potwierdzenia .
Dłoń blondyna , która obejmowała mnie z tyłu złapała za mój  lewy pośladek z taką siłą , że prawie pisnęłam z bólu .
- Prawda kochanie ? - zwrócił sie do mnie przesłodzonym tonem .
Kiwnęłam głową . Chciałam tylko żeby zabrał tą rękę . Był silny jak cholera.
Lekarz zmierzył nas uważnym spojrzeniem , po czym odszedł pozostawiając mnie sam na sam z tym psychopatą.
On zaśmiał się znowu , objął mnie w talii i przyciągnął jeszcze bliżej  siebie.
Chciałam mu się wyrwać ale był ode mnie silniejszy. Nie miałam szans.
- Co jest kochanie ? - znowu ten fałszywy , przesłodzony ton - Wczoraj sama pchałaś mi język do gardła .
- Byłam pijana - prychnęłam
Uniósł brew w udawanym zdziwieniu .
- No co ty nie powiesz - przeczesał swoje włosy ręką  - Jutro przyjadę po ciebie do szkoły .
- Nie chodze do szkoły - wypaliłam bezmyślnie .
Teraz był już naprawdę zdziwiony .
- Mam lekcje w domu - skłamałam szybko
- W takim razie widzimy się jutro o 20 . Będę czekał pod twoim domem - odchrząknął
Zaśmiałam się.
- Nie mam zamiaru z tobą nigdzie iść - splunęłam na ziemię  - Jesteś chory !!
- Jutro . Dwudziesta . - zaczął iść w stronę swojego auta - inaczej twoi rodzice dowiedzą się , że ich córka jest uzależniona od alkoholu .
- CO ?! - zawołałam zirytowana
- Trochę zabawy z Photoshopem i mam cię jak w garści - zaśmiał się i odszedł pozostawiając mnie samą ... Znowu ...



----------------------------------------------------------------

Przepraszam za to , że taki krótki i chujowy ale mam tyle nauki , że brakuje mi czasu na wszystko :(
Pociesza mnie tylko myśl , że jeszcze 1,5 roku ,  a potem .... NARA SZKOŁO :D 
Dziękuję wam za wszystkie  miłe komentarze <3  Motywują mnie xxx 

niedziela, 10 listopada 2013

Chapter 4

[...] życie jest nie tylko trudne, czasem jest niemal niemożliwe [...]. - Jose Saramago

Blondyn ani drgnął . Z jego nosa kapała krew brudząc przy tym koszulę .
Oczy Nialla zwęziły się do granic możliwości.
-Wypierdalaj - krzyknął jednocześnie wskazując drzwi Stylesowi .
Harry spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem. Chciał się odezwać ale uniemożliwił mu to Horan.
Chwycił go za koszulkę i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia. 
- Albo wyjdziesz sam albo cię Kurwa zabije ! - głos Nialla rozniósł się po całym domu.
Styles posłusznie opuścił posiadłość. Mimo ,że był silny i umięśniony to bał się swojego przyjaciela. Tak .. Wcale mu się nie dziwię. Z ogniem się nie igra.
 Nagle dotarło do mnie , że zostałam z nim sama.
Podszedł do mnie pewnym krokiem , chwycił za nadgarstek tym samym zmuszając mnie do wstania z kanapy. Staliśmy tak przez chwile i mierzyliśmy się wzrokiem.
- Masz nie stracić z nim dziewictwa  - odezwał się w kocu .
- Słucham? - Myślałam , że się przesłyszałam - Skąd w ogóle wiesz , czy jestem dziewicą ?!
Blondyn zaśmiał się ironicznie i przeczesał swoje włosy ręką.
- Po pierwsze: nie takim tonem . Po drugie: to widać kocie - puścił mi oko .  
Zaraz się porzygam.
- To ja decyduję z kim sypiam - zgromiłam go spojrzeniem. Sama się sobie dziwiłam , że nagle jestem taka odważna - I dla twojej wiadomości .. Nie , nie pociąga mnie Styles
- Jeszcze raz odezwiesz się do mnie w ten sposób to pożałujesz kocie - syknął niebezpiecznie i oblizał swoje pełne usta
- Żebyś chociaż była ładna ... - westchnął przeciągle - A tak to ... zero z ciebie pożytku .
Zabolało .. Nie powiem , że nie . Jeżeli tak ma wyglądać mój ostatni miesiąc to dlaczego nie mogę umrzeć już teraz ? Przełknęłam ślinę i potarłam swoje skronie rękami
- Czy mogę jechać do domu ? Moi rodzice się o mnie martwią - wyszeptałam . Byłam pewna , że jeżeli odezwę się trochę głośniej znowu mnie uderzy.
Znowu ten ironiczny śmiech .
- Napisałem twoim starym smsa z twojego telefonu , że pojechałaś na tydzień do ciotki - powiedział ze stoickim spokojem.
Zajebiście ! Grzebał mi w telefonie . Psychol !
Nie wierzę , że tak po prostu w to uwierzyli . Nie wierzę. Nie chciałam już jednak z nim dłużej dyskutować więc tylko pokiwałam głową i odwróciłam się na pięcie.
Niall miał jednak wobec mnie inne plany bo znów chwycił mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę .
- Robię dziś  w domu imprezę - zmierzył mnie wzrokiem od stóp aż po samą głowę - Potrzebujesz jakichś ubrać czy coś prawda ?
Wytrzeszczyłam na niego oczy.
- No co tak się gapisz ?!  - jego  głos znowu niebezpiecznie stał się głośniejszy - Nie chcę żebyś przynosiła mi wstyd .
Ja ? Przynosiła MU wstyd ? No to super . Poczułam się jak jakiś nic nie znaczący śmieć .
- Jakieś kosmetyki są w łazience a ciuchy kupiłem . - znowu przeczesał ręką swoją blond czuprynę - Mam nadzieję , że będą pasowały.
O popatrzcie jaka łaskawość !
- Idz wziąć prysznic a ja zaraz przyniosę ci ciuchy . Za jakieś dwie godziny zaczyna się impreza więc do tego czasu masz się doprowadzić do porządku. - powiedział
To teraz będzie mi rozkazywał ? Świetnie !
Nie odezwałam się jednak tylko pokiwałam głową na znak , że zrozumiałam.
- A ! - krzyknął Horan kiedy zmierzałam w kierunku schodów prowadzących na górę - Nie chcę żadnych numerów na imprezie jasne ?!
Zmierzył mnie groźnym wzrokiem.
Znowu tylko pokiwałam głową i ruszyłam na górę . Gdy dotarłam do łazienki , zamknęłam drzwi i podeszłam do ściany. Osunęłam się po niej i usiadłam na zimnej podłodze. Z moich oczu zaczęły płynąć niekontrolowane łzy . Dlaczego to wszystko spotyka mnie ? Choroba , bliska śmierć , porwanie , próba zgwałcenia ... kurwa mać ! Co jest nie tak z tym światem? Wzięłam głęboki oddech , otarłam łzy , wstałam i zrzuciłam z siebie ubrania . Weszłam pod prysznic i kiedy tylko poczułam na sobie strumień gorącej wody zapomniałam o  całym świecie. Kiedy wyszłam z kabiny zauważyłam , że na podłodze leżą jakieś ubrania . Cholera!!  Był tu kiedy stałam nago pod prysznicem. Wciągnęłam głęboko powietrze i schyliłam się aby podnieść leżące na ziemi ubrania i buty .
Czarna koronkowa bielizna ? Serio ?
Szybko wciągnęłam ją na siebie bo nie miałam innego wyboru . Szara sukienka bez rękawów , do tego biały pasek , który podkreśla talię i szare szpilki . No nie powiem. Ma chłopak gust . W szafce znalazłam masę przeróżnych kosmetyków , biżuterię i nawet suszarkę do włosów. . Pewnie często przychodzą do niego na noc jakieś dziewczyny i najzwyczajniej w świecie rano zapominają o niektórych rzeczach . Wysuszyłam włosy i spięłam je w wysoki kok. Na twarz nałożyłam podkład , powieki pomalowałam cieniem w cielistym kolorze i przeciągnęłam eyelinerem . Wytuszowałam rzęsy , a usta pomalowałam jasną szminką. Na koniec włosy spryskałam lakierem i założyłam srebrne kolczyki. Byłam gotowa. Przynajmniej fizycznie.
Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół do kuchni. Ujrzałam blondyna palącego papierosa.  Gdy mnie zobaczył jego oczy praktycznie wyszły z orbit. Podeszłam do niego i oparłam się plecami o kuchenny blat . Niall wyciągnął w moją stronę paczkę papierosów. Bez wahania sięgnęłam po jednego . Horan wyciągnął z kieszeni swoich jeansów zapalniczkę i odpalił nią mojego papierosa. Głęboko zaciągnęłam się tytoniowym dymem. Od razu lepiej. Nie byłam nałogowym palaczem. Paliłam od czasu do czasu na imprezach. Staliśmy tak w ciszy paląc papierosy i patrząc wszędzie tylko nie na siebie.
To nie było uciążliwe . Tak było dobrze. Cisza nam odpowiadała.


*GODZINĘ PÓŹNIEJ* 


W domu zbierało się coraz więcej ludzi. Stałam na schodach i obserwowałam śmiejących  i cieszących się z życia ludzi. Też chciałabym czuć się tak beztrosko.
- Cześć mała - przede mną pojawił się jakiś chłopak z dwom drinkami - Chcesz ?
Wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu i sięgnęłam po drinka.
- Dlaczego taka piękna dziewczyna stoi tutaj sama ? - zapytał
- Dlaczego cię to interesuje ? - odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie.
Chłopak uderzył się ręką w czoło
- O przepraszam ! - zawołał - Gdzie moje maniery ? Jestem Louis
Wyciągnął w moim kierunku rękę a ja podałam mu swoją
- Jestem Vivienne - uśmiechnęłam się do niego serdecznie
Duszkiem wypiłam swojego drinka na co Louis wybuchnął śmiechem.
- Oj dziewczyno - pokręcił z niedowierzaniem głową - Ty to masz temperament .
Nie sposób było przy nim zachować powagę lub być smutnym.
- To co ? następny ?  - zapytał rozbawiony
Pokiwałam głową ze śmiechem . Kiedy Louis się oddalił usiadłam na ostatnim dolnym schodku a głowę oparłam na kolanach .
Poczułam czyjąś obecność więc podniosłam swój wzrok w górę i ujrzałam Harrego.
-Cześć - uśmiechnął się nieśmiało
- Hej - oddałam mu uśmiech
- Vivienne... Ja ymm przepraszam , że cię zostawiłem - zaczął się tłumaczyć
- Jest ok Harry - wstałam i uścisnęłam przyjaznie loczka.
- Przyjaciele ? - zapytał z nadzieją w oczach
- Przyjaciele - zaśmiałam się i oplotłam rękami jego szyję. Harry podniósł mnie do góry i zaczął kręcić wokół własnej osi.
Kiedy postawił mnie na ziemi oboje wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem .
- Będzie dobrze Viv - zapewnił mnie
- Nie będzie Harry ,ale dziękuje , że jesteś - ujrzałam Louisa który zbliżał się do nas z drinkami w rękach .
- O cześć Harry - Lou podał mi oba drinki i uścisnął Harrego
- Lou stary ! Sto lat cię nie widziałem - Styles oddał mu uścisk.
Najwyraźniej bardzo dobrze się znali.





Impreza się rozkręcała ,a ja Lou i Harry właśnie kończyliśmy pić chyba z dziesiątego drinka. W głowie mi szumiało .
- Vivi idziemy tańczyć ! - zawołał Louis
Harry pomógł mi wstać z kanapy i zaprowadził mnie na parkiet czytaj środek salonu.
Zaczęłam poruszać się w rytm głośnej muzyki. Alkohol , który płynął w moich żyłach dodawał mi pewności siebie . Ktoś podał mi kolejnego drinka. Jedenastego ? Dwunastego ? Kogo to obchodzi ?
Tańczyłam zapominając o całym świecie i wszystkich złych rzeczach , które ostatnio mnie spotkały.
Kiedy tylko kończyłam jednego drinka , ktoś przynosił mi następnego .
Po jakimś czasie stwierdziłam , że jest mi za gorąco i muszę iść się przewietrzyć . Nigdzie nie widziałam ani Harrego ani Lou więc po prostu wyszłam a raczej zatoczyłam się sama.
Na dworze tez było trochę ludzi. Wśród nich dostrzegłam blondyna , który stał z kolegami i palił papierosa.
Ledwo stałam na nogach ale  adrenalina wymieszana z alkoholem dodały mi odwagi i siły.
Pewnym krokiem podeszłam do Horana .
- TY ! - krzyknęłam wskazując na niego palcem
- Jesteś pijana - powiedział surowo
Zaśmiałam mu się w twarz
- Kogo jak kogo , ale ciebie nie powinno to obchodzić ! - krzyknęłam
Zdenerwowany chłopak chwycił mnie za nadgarstek i zaprowadził trochę dalej od grupy swoich kolegów.
- No uderz mnie ! Uderz bo to kurwa potrafisz najlepiej ! - zaczęłam się drzeć .
Uwaga wszystkich była skupiona na nas.
- Uspokój się Vivienne - powiedział ostro
Dyszałam głośno jak po przebiegnięciu jakiegoś maratonu.
Spojrzałam mu prosto w oczy . Nie wiem czy to przez alkohol czy przez te jego cholerne niebieskie oczy ale nagle zmniejszyłam odległość między nami i  wpiłam się gwałtownie w jego usta.  Byłam pewna , że mnie odepchnie , uderzy albo nawrzeszczy na mnie jednak chłopak z wielkim zaangażowaniem odwzajemnił mój pocałunek.  Jego język rozchylił moje wargi i zwinnie wślizgnął się do środka. Kolana dosłownie mi zmiękły gdy jego duża dłoń wylądowała na mojej talii.
Gdy brakło nam tchu jego mokre usta wylądowały na mojej szyi, doprowadzając mnie tym do szału. Dyszałam głośno a moje serce biło w zawrotnym tempie. Chciałam więcej ... Zdecydowanie chciałam więcej. Nie wiem jak to się stało ale w tej chwili nie interesował mnie nikt inny tylko ten pokręcony na tysiąc sposobów psychol .
- Jeszcze nie teraz kocie - wyszeptał mi do ucha.
Złapał mnie mocno obiema rękami za pośladki i uniósł do góry.
- Jeszcze przyjdzie na to czas - wgryzł się mocno w moją szyję ssąc i całując moją skórę po czym opuścił mnie na ziemię i jak gdyby nigdy nic odszedł zostawiając mnie samą przed domem.

sobota, 2 listopada 2013

Chapter 3

Są ludzie, którym szczęście mig­nie tyl­ko na mo­ment, na moment tyl­ko się ukaże po to tyl­ko, by uczy­nić życie tym smutniejsze i okrutniejsze.  - Stanisław Dygat


Chłopak z burzą loków na głowie wziął mnie na ręce i ruszył ze mną do łazienki. Nie wiem dlaczego , ale czułam się w jego ramionach bezpiecznie. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum , a on postawił mnie na ziemi. Zapalił światło a ja spojrzałam w lustro naprzeciwko mnie. Wyglądałam okropnie. Pf ! Okropnie to za mało powiedziane. Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze i nie mogłam uwierzyć , że ta dziewczyna naprzeciw to ja.  Na moim policzku widniał ogromny fioletowy siniak. Na całej twarzy miałam liczne zadrapania i mniejsze siniaki. Zaczęłam dokładnie przyglądać się swoim posiniaczonym i opuchniętym nadgarstkom.  Na skutek obniżenia liczby płytek krwi  mam większą skłonność do krwawień, tworzenia się siniaków i wybroczyn na skórze. 
Spojrzałam na  chłopaka , który mnie tu przyniósł i zrobiłam krok w tył.
- Kim Ty w ogóle jesteś ? - zapytałam cicho.
Chłopak odchrząknął 
- Jestem przyjacielem Nialla -  Na dzwięk JEGO imienia  zadrżałam. Niall... Niepozorne imię jak na tak niebezpiecznego człowieka.
- Mam na imię Harry - brązowowłosy wyciągnął w moim kierunku swoją wielką dłoń a ja po chwili wahania ją uścisnęłam .
- Je-jestem Vi-vivienne - zająknęłam się
Harry uśmiechnął się do mnie ciepło
- Przykro mi ,że spotykamy się w takich okolicznościach , ale naprawdę miło mi cię poznać - powiedział.
- Harry błagam.. Wiem , że jesteś dobrym chłopakiem. Wypuść mnie do domu - łzy zaczęły płynąć po mojej twarzy.
On w momencie posmutniał.
- Przykro mi Vivienne - odezwał się - Nie mogę tego zrobic
- Dlaczego ? - spojrzałam na niego błagalnie - Błagam cię Harry . Po prostu  daj mi odejść 
- Vivienne wierz mi . Jeżeli dam ci odejśc Horan zabije i mnie i ciebie - Widziałam w jego pięknych ochach ból - Ale zrobię wszystko żeby ci pomóc Viv 
Przeczesałam swoje długie blond włosy ręką i otarłam zapłakaną twarz. Chłopak uważnie mi się przyglądał.
- Chodz pójdziemy do salonu , zrobię ci herbaty i postaramy się w miarę normalnie porozmawiać - Odchrząknął - Nie bój się. On wyszedł. Jesteśmy sami. 
 - Jak długo go nie będzie? - zapytałam szeptem 
- Nie martw się skarbie. - podszedł do mnie i uścisnął przyjacielsko - Wróci  za jakieś 5-6 godzin. Przy mnie nic ci nie grozi.
Po raz drugi tego dnia zaciągnęłam się zapachem jego perfum , które dawały mi ukojenie.
Bałam się. Tak bardzo się bałam. Martwiłam się o moich rodziców. O to , że mogę już ich więcej nie zobaczyć. Bałam się tego , że nie zdążę zrobić tych wszystkich rzeczy które sobie zaplanowałam.
To wszystko było ponad moje siły. Nagle poczułam , że moje nogi stają się jak z waty. W momencie zrobiło mi się słabo a piekielne zawroty głowy nie odpuszczały. Wiedziałam co zaraz nastąpi.
Zanim zemdlałam , poczułam jak silne ręce obejmują moją talię i nie dają mi upaść .






Otworzyłam oczy i ujrzałam tego brązowowłosego anioła z pięknymi oczami. Jego zmartwiony wzrok lustrował moją twarz. Zdałam sobie sprawę , że leże na jakiejś kanapie . On ukucnął nade mną podając mi szklankę zimnej wody .
-Zemdlałaś - wyszeptał
Zaśmiałam się pod nosem
- No co ty nie powiesz ? - Posłałam mu kpiący uśmiech 
- Bardzo śmieszne Vivienne , bardzo śmieszne - odwrócił głowę w inną stronę.
Podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Wybacz Harry - uśmiechnęłam sie do niego słabo.
Nie do wiary , że w tak krótkim czasie polubiłam tego chłopaka. Gdyby nie okoliczności w jakich się spotykamy byłabym w siódmym niebie. Jest naprawdę czarujący i przystojny.
- Już wszystko dobrze? Co się stało Vivienne ? Często tak masz ? - wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego
- EJ EJ ! - zawołałam - Spokojnie ! Już wszystko dobrze . Po protu za duzo stresu i wgl
Pokiwał głową. Ta odpowiedz najwyrazniej mu wystarczała.
Wzięłam od niego wode i przesunęłam się na kanapie robiąc mu miejsce. Loczek usiadł tuż obok mnie.
Wzięłam łyka zimnego płynu i od razu poczułam się lepiej. Rozglądnęłam się naokoło i stwierdziłam , że znajdujemy się w salonie tego blond włosego potwora .
- Dlaczego tu jesteś ? Powiedz mi jak możesz się zadawać z kimś takim jak ON - zwróciłam się do Harrego.
Westchnął i zmarszczył brwi.
- To jest mój przyjaciel - zapadła cisza - On naprawdę w głębi duszy jest dobrym człowiekiem Viv.
No co jak co ale w to , to ja nie uwierzę. Wybuchnęłam niepohamowanym , szyderczym  śmiechem .
Chłopak zgromił mnie spojrzeniem.
- On nie zawsze taki był - zaczął go bronić - On tylko .. pogubił się trochę
- Trochę ?! - oburzyłam się - Serio Harry? Serio ?
Znowu zapadła cisza.
- Widziałem siniaki na twoim brzuchu - powiedział nieśmiało
Otworzyłam oczy szeroko ze zdumienia.
- Słucham ?!! - wykrzyknęłam przerażona.
Naprawdę myślałam , że Harry akurat jest w porządku.
Złapał mnie szybko za ręke.
- Nie ! To nie tak jak myślisz! - zaprzeczył szybko - Sprawdzałem tylko czy nic ci nie jest. Czy oddychasz i w ogóle. Naprawdę mnie wystraszyłaś i nie wiedziałem co robić.
Odetchnęłam z ulgą.
- Okej . Wierzę Ci - powiedziałam pokrzepiająco
- Mam ochotę go zabić wiesz ? - mówiąc to zacisnął mocno swoje pięści - To , że spierdolił sobie życie nie znaczy , że ma krzywdzić innych !
Oblizałam usta ze zdenerwowania.
- Więc dlaczego mnie nie puścisz ? - spojrzałam mu w oczy
On podrapał się po głowie i zaciągnął się powietrzem.
- Przykro mi Viv.... Nie mogę - znowu posmutniał
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem.
- Styles ! - usłyszałam głos tego idioty i zadrżałam. Harry objął mnie  w talii i przysunął do siebie.
- Będzie dobrze - wyszeptał- Jestem tu
Blondyn wszedł do salonu i stanął jak wryty gdy zobaczył mnie i Stylesa.
- Co tu sie kurwa dzieje Styles ? - syknął
- Nie tym tonem Horan - odszczeknął mu sie Harry.
Niall rzucił mi pogardliwe spojrzenie
- Nie pogrywaj ze mną stary - zwrócił się do mojego obrońcy
Harry wstał z kanapy i stanął oko w oko z Horanem
- Widzisz kurwa co jej zrobiłeś ?!! - ryknął wskazując na mnie.
Niall rzucił mi przelotne spojrzenie i prychnął
- Ktoś tu jest delikatny - zaśmiał się.
W tym samym momencie pięść Harrego zderzyła się z ogromną siłą z twarzą blondyna.

______________________________________________________________




Przepraszam , że dodaje dopiero teraz , ale nadmiar obowiązków i brak weny nie dawały mi wyboru :)
Następny rozdział postaram się dodać we wtorek :)
Komentujcie i motywujcie  ! xxx


piątek, 25 października 2013

Chapter 2

 Życie nie daje nam tego co chcemy, tylko to co dla nas ma. - Władysław Reymont


Automatycznie odwróciłam się na pięcie , ale chłopak był szybszy. Zostałam brutalnie pociągnięta do tyłu za nadgarstek. Syknęłam z bólu który zadawała mi dłoń chłopaka.
- A Ty gdzie się wybierasz kocie ?  - syknął mi do ucha blondyn
Nie czekając na odpowiedz zaczął ciągnąć mnie w tylko sobie znanym kierunku. 
Każdy mój gwałtowniejszy ruch sprawiał , że On zaciskał swoją dłoń jeszcze mocniej na moim obolałym nadgarstku. Kątem oka zauważyłam jak dziewczyna , którą przed chwilą próbował zgwałcić zostawia nas i to przeklęte miejsce daleko w tyle. Blondyn też to zauważył bo zaklął pod nosem i o ile to możliwe - jeszcze bardziej zacieśnił ucisk na moim nadgarstku. Zrezygnował jednak z gonienia jej bo była już zbyt daleko . 
- Puść mnie ! proszę ! Nikomu nie powiem ! - zaczęłam go błagać .
On zaśmiał się tylko pod nosem .
- Przysięgam ! - krzyknęłam wpadając w coraz większą panikę.
Chłopak gwałtownie zatrzymał się sprawiając , że moje bezwładne ciało wpadło w jego ramiona . Mój oddech przyspieszył . 
Staliśmy tak chwilę bez ruchu , po czym  On złapał mnie za brodę unosząc moją głowę , tym samym sprawiając, że musiałam na niego spojrzeć.
- Jak się kurwa nie zamkniesz to pożałujesz !!! - krzyknął a ja skuliłam się ze strachu.
Nagle jakby nigdy nic przerzucił mnie sobie przez ramię.
Nie miałam nawet siły protestować czy wyrywać się . Było mi okropnie słabo. Modliłam się tylko o to , aby nie zemdleć , ale stanowcze i brutalne ręce chłopaka mi w tym nie pomagały.
Znalazłam się jakby w amoku . Odcięłam się od rzeczywistości.
Olałam nawet fakt , że blondyn wrzucił mnie na tyły samochodu , który najprawdopodobniej był jego. Nie potrafiłam się ruszyć ani odezwać. Byłam jak sparaliżowana.

Stało się to czego najbardziej się obawiałam . Zemdlałam.
Obudził mnie dzwięk zatrzaskiwanych drzwi przednich Lamborgini w którym się znajdowałam .
Mój porywacz nawet nie zorientował się , że jest ze mną coś nie tak. Zresztą nawet jakby się zorientował .. Nie wierzę , że ktoś taki jak on by się tym przejął . ON nie ma serca.
Chłopak otworzył tylne drzwi samochodu. Spojrzałam na niego nieprzytomnym wzrokiem. Zaśmiał się tylko , po czym jak gdyby nigdy nic wyszarpał mnie z samochodu i wziął na ręce.
- No to teraz się zabawimy skarbie - zaśmiał się
Nie byłam w stanie się odezwać. Drżałam z zimna , przerażenia i obrzydzenia. Czułam od niego alkohol i papierosy . Mieszanka tych dwóch zapachów sprawiła , że zrobiło mi się niedobrze.
Weszliśmy do jego domu. Niebieskooki niósł mnie przez cały czas na rękach .Szedł po krętych schodach na piętro , aż do pokoju który  był sypialnią. Zatrzasnął drzwi nogą i rzucił mnie brutalnie na wielkie łóżko. Teraz łzy leciały mi z oczu jak wodospad. Nie byłam w stanie ich powstrzymać , ponieważ wiedziałam co się za chwilę stanie. Podszedł do mnie pewnym krokiem. Nachylił się nad moim sparaliżowanym ciałem , objął mnie w talii i chciał pocałować , ale zebrałam w sobie na tyle siły aby wykręcić się z jego uścisku .
- NIE DOTYKAJ MNIE ! - wykrzyczałam mu prosto w twarz
- Zmień ton kocie - wysyczał przez zaciśnięte zęby . Podszedł do ściany , zamachnął sie i uderzył w nią z całej siły pięścią
- To jest MÓJ jebany dom i obowiązują w nim MOJE jebane zasady ! - krzyknął.
Żyła na jego czole niebezpiecznie drgała.
-  Myślisz kurwa , że kim Ty jesteś ? Że co Ci wolno ?!!  Jak chce się całować , to się całuję ! Jak chcę cię bzyknąć to to kurwa zrobię !!!!
Jego krzyki przerwał dzwonek do drzwi wejściowych. Zaklął pod nosem i wyszedł z pokoju mierząc mnie najpierw przeraźliwym wzrokiem.
Tak. Miałam czas na ucieczkę . Ale niby jak miałam uciec ? Czym ? oknem ? I tak mnie złapie , a wtedy to już na pewno mnie zabije.
- HORAN kurwa na chuj ci telefon ?!!! Czemu nie odbierasz jak do ciebie dzwonie ? !!!! - usłyszałam czyjś obcy , zachrypnięty głos.
Podniosłam się na łóżku na tyle na ile mogłam. Syknęłam z bólu kiedy podnosiłam się do pozycji siedzącej. Bolało mnie całe ciało. Każdy fragment.
Dalej słyszałam jakieś odgłosy na dole. Nie mogłam jednak usłyszeć dokładnie rozmowy , ponieważ Blondyn i jego gość mówili ciszej niż na początku .
-Znowu piłeś ! - znowu krzyk nieznajomego z zachrypniętym głosem
- Co cię to kurwa obchodzi Styles ?! -  teraz krzyczał Blondyn - Kim ty do cholery jesteś ?!!
Wzdrygnęłam się na dzwięk jego głosu.
Jeszcze chwilę "rozmawiali" w ten sposób. Nie wiem o czym. Przestałam słuchać. Zaczęłam martwić się o rodziców , którzy na pewno umierają już ze strachu o mnie. Zachciało mi się spacerku po nocy .
No.. To teraz mam.

Dobiegł mnie dźwięk kroków rozchodzących się na korytarzu.
Skuliłam swoje obolałe ciało czekając na najgorsze. Ktoś chwycił za klamkę drzwi i gwałtownie je otworzył .
- Jezu Chryste ! - usłyszałam ten sam zachrypnięty głos , który przed chwilą roznosił się po całym domu.
Niepewnie spojrzałam w stronę drzwi i ujrzałam chłopaka z burzą ciemnych , kręconych włosów.
Szybko do mnie podszedł i zaczął przyglądać mi się uważnie.
- Boże kochany... Dziewczyno ! Żyjesz ? - zapytał zmartwiony
Kiwnęłam tylko głową bo nie byłam w stanie się odezwać .

------------------------------------------------------------------------------------


Przepraszam przepraszam przepraszam ! Przepraszam za to , że rozdział tak późno i na dodatek taki krótki i chujowy. Wybaczcie! Za dużo nauki i wgl ...
W poniedziałek postaram się dodać kolejny rozdział , ale tym razem dłuższy :)
Mam nadzieję na jakieś komentarze pod spodem. Dajcie mi motywację do pracy misiaki :*

środa, 16 października 2013

Chapter 1

Choroby są po to, by nam przypominać, że nasz kontrakt z życiem może być w każdej chwili unieważniony. - Emil Cioran



Cześć . Nazywam się Vivienne. Vivienne Grant.  Jestem zwykłą 17 latką , chodzę do szkoły , mam masę przyjaciół , kochającego chłopaka i wyrozumiałych rodziców. Jestem jedynaczką i mam wszystko czego tylko zapragnę...
Zaraz.. Kogo ja chcę oszukać? Nie mam ani przyjaciół , ani chłopaka , ani nawet wyrozumiałych rodziców.
Nie chodzę do szkoły , nigdy nie dostawałam tego czego chce. A przecież zawsze chciałam tak niewiele...

- Pani Grant czy mógłbym prosić panią do gabinetu ? - moja mama szybko wstała z krzesła.
Podniosłam wzrok na lekarza , który powiedzmy sobie szczerze należał już do mojej rodziny , ponieważ znamy się odkąd pamiętam .
- Zaraz ! - zawołałam za oddalającymi się moją mamą i Panem Shermanem - To chyba dotyczy mnie prawda ? Powinnam być przy tej rozmowie !
Moja mama popatrzyła na mnie poważnie , a Pan S przygryzł wargę . 
O co im kurwa chodzi ? 
- Vivienne... no cóż... - Wzrok lekarza błądził po ścianach szpitalnego korytarza , po krzesłach i podłodze 
- Dobrze - powiedział
Odetchnęłam głęboko. 





- Został Ci miesiąc życia - Cztery słowa. Cholerne cztery słowa które zmieniły wszystko. 
Zacisnęłam powieki i usta próbując nie wybuchnąć płaczem. Wiedziałam , że to już koniec , że nie cofnę wyboru Boga.
Boga ? Czy on w ogóle istnieje ? Jeśli tak to dlaczego odbiera mi to co mam najcenniejszego ? Dlaczego odbiera mi życie ? 
Za miesiąc. Za miesiąc już mnie tu nie będzie.  To chore. 
- Nie - pokręciłam gwałtownie głową - To na pewno pomyłka. Pan się pomylił!!! Przecież wszystko będzie dobrze prawda mamo ? 
Popatrzyłam z dziką nadzieją w oczach na swoją rodzicielkę , która zaniosła się gwałtownym szlochem.
- A-ale terapia  - potarłam gwałtownie swoje skronie . Tak.. Ostatnio czułam się trochę gorzej , ale nigdy nie przeszło mi przez myśl , że to już koniec . Leki brałam odkąd pamiętam , a szpital był moim drugim domem. Zawsze jednak powtarzano mi , że jest już lepiej , że mój organizm walczy , że jestem dzielna a białaczka to nie jest wyrok. Nie potrafiłam dopuścić do siebie myśli , że mogłabym po tylu latach walczenia z chorobą po prostu oddać się w ramiona śmierci . 
- Terapia nie daje żadnych rezultatów. Robiliśmy wszystko co w naszej mocy. - Sherman popatrzył na mnie współczująco - Przykro mi Viv.
Zamilknął na chwilę oczekując mojego gwałtownego wybuchu płaczu, ale nic takiego się nie stało.
- Nie mogę dokładnie stwierdzić ile dni ci pozostało . - kontynuował - Jeśli chcesz możesz pozostać w szpitalu , kontynuować terapię i brać leki. Ale to opóźni tylko trochę  działania choroby. 
- Nie ... Chcę wracać do domu i cieszyć się czasem , który jeszcze mi został -  mój głos się załamał . Podeszłam do lekarza i uściskałam go z całej siły .  - Dziękuję za wszystko. Do widzenia Panie Sherman . 
Wzięłam głęboki wdech i wybiegłam z gabinetu Pana S . Słyszałam tylko za sobą zapłakany głos swojej matki wołającej moje imię.




Siedziałam na łóżku w swoim pokoju.  Zostały mi tylko jebane 4 tygodnie. 4 tygodnie to 28 dni. 28 dni to 672 godziny , czyli 40320 minut , czyli 2419200 sekund . W głowie słyszałam tykanie zegara , który nieubłaganie zbliża się do mojej ostatniej godziny , do godziny mojej śmierci . Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Dlaczego ?  wciąż zadawałam sobie to pytanie . Co takiego zrobiłam ? Mam 17 lat , nigdy nie miałam chłopaka , prawdziwej przyjaciółki , nigdy się nie całowałam  i nigdy nie uprawiałam seksu. 
Wszystko mnie bolało. Chciałam krzyczeć i płakać ,   rzucać wszystkim co mam pod ręką i usiąść w jednym miejscu czekając na swój koniec. Słowa : Umrę za pieprzony miesiąc powtarzałam w myślach jak mantrę . Położyłam się a wzrok wbiłam w sufit. Nic w życiu nie osiągnęłam , nic nie zaznałam a już muszę umierać . Nie mam z kim nawet o tym porozmawiać . Nie mam rodzeństwa , któremu mogłabym się wypłakać . Tak ...rodzice. Nie chcę sprawiać im dodatkowych kłopotów. Już bez tego obchodzą się ze mną jak z jajkiem. Tata chodzi wiecznie niewyspany a mama ciągle płacze.  MIESIĄC . Co mogę zrobić w ten cholerny miesiąc aby choć trochę poczuć smak życia zanim ostatecznie zostanie mi ono zabrane ? Podniosłam się gwałtownie do pozycji siedzącej. Upss złe posunięcie. Przed oczami zaczęły tańczyć mi  czarne plamki . Oddychaj Viv - nakazałam sobie w myślach . Minęła niecała minuta zanim mój organizm wreszcie się uspokoił.  Podeszłam do biurka , z którego szufladki wyciągnęłam czystą kartkę papieru i długopis po czym usiadłam na podłodze. Długo wpatrywałam się w kartkę aż wreszcie drżącą ręką napisałam: ,,Zanim umrę'' .Ciepło rozlało się po moim ciele. Przełknęłam głośno ślinę i jeszcze raz przeczytałam to co udało mi się napisać .

Zanim umrę :
- chcę wyjechać w nieplanowaną podróż
- wpaść w nałóg
- zaliczyć szaloną imprezę i upić się do nieprzytomności
- spróbować narkotyków
- przeżyć swój pierwszy raz
- przetańczyć całą noc
- zrobić sobie tatuaż
- złamać prawo
- leżeć na ulicy i patrzeć, jak  zmieniają się światła 
- Jechać samochodem z prędością światła
- zakochać się 





Postanowiłam się przejść . Tak bez celu... Donikąd .
Musiałam ochłonąć. Wiem , że rodzice pewnie będą się martwić i strasznie się wkurzą, ale co mogą mi zrobić ? Dać karę ? 
Zaśmiałam się sama do siebie i otuliłam szczelniej płaszczem. Chłodny jesienny wiatr dawał się we znaki .Spacerowałam alejkami jednego z Londyńskich parków blisko mojego domu .  Było już grubo po północy.
Cóż ... Może nawet nie zorientują się , że mnie nie ma . Pewnie myślą , że śpię.
Z rozmyślań wyrwał mnie czyjś przerażony krzyk dobiegający zza opuszczonego budynku.
Wystraszona odwróciłam się w tamtym kierunku. Już chciałam zawracać i uciec , ale ciekawość i ewentualna chęć pomocy wzięły górę .  Nie wiem co ja sobie wtedy myślałam ! Że jestem jakąś pierdoloną super bohaterką ?!! 
Wolnym krokiem ruszyłam w stronę opuszczonego budynku. Bałam się. Cholernie się bałam , ale chyba właśnie o to mi chodziło. O jebaną adrenalinę. Dzięki temu czułam , że żyję. Dzięki adrenalinie.. Dzięki strachowi ... Dzięki uczuciom . 
Starałam się poruszać jak najciszej potrafię i w sumie niezle mi to wychodziło. Gdy dotarłam za róg budynku , to co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
Wysoki blondyn przypierał do ściany jakąś dziewczynę , która gwałtownie szamotała się w jego ramionach. 
- Zostaw mnie ! Puść ! Błagam - słyszałam jak łkała
Chłopak niespodziewanie uderzył ją z całej siły w twarz.
- Uspokój się suko ! - warknął a mnie momentalnie przeszły ciarki  - zrobię co mam zrobić , a jak będziesz grzeczna to może wyjdziesz z tego żywa.
Dziewczyna zaszlochała. Dalej próbowała się wyrwać , jednak On udaremnił jej starania uderzając ją po raz kolejny . Znowu w twarz . 
Szybkim ruchem chwycił ją za nadgarstki i przyparł je do muru.
- Jeśli spróbujesz krzyczeć to cię zabiję rozumiesz ?  - powiedział ostro.
Jego ofiara gwałtownie pokiwała głową. Blondyn podciągnął jej sukienkę do góry i sięgnął do paska swoich jeansów. 
Wtedy ocknęłam się z transu i naprawdę chciałam coś zrobić , ale moje szanse w porównaniu z wysokim i umięśnionym chłopakiem były nikłe . 
Widziałam tylko jedno wyjście z tej całej sytuacji . 
Ucieczka ! Odwróciłam się gwałtownie na pięcie i chciałam ruszyć biegiem przed siebie , jak najdalej stąd  . Niestety skrzypiące pod moimi nogami liście sprawiły , że mój plan spalił na panewce.
Szelest liści sprawił , że blondyn odwrócił głową w moją stronę i napotkał mój przerażony wzrok.
KURWA !



...................................................


Hej :) Nazywam się Natalia bla bla bla. 
Do napisania tego opowiadania i założenia bloga zainspirowała mnie książka "Zanim Umrę" .
Mam nadzieję , że ktoś to będzie czytał . Miło byłoby zobaczyć tu jakieś komentarze , żebym wiedziała , że to co robię ma jakiś sens.